W połowie sierpnia zgraną, znaną, idealnie dopasowaną ekipą wyruszyliśmy do Bułgarii! Naszym celem nie były Złote Piaski, uderzaliśmy w kierunku Riły i Pirinu. Jak zwykle byłam czułam w sobie tę mieszankę uczuć składającą się z ekscytacji, nerwów i niepewności. Jak zwykle niepotrzebnych.
Nie będę tu opisywać szczegółów poszczególnych etapów podróży, choć mam na to malutka ochotę ;) Ograniczę się jednak do minimalistycznej fotorelacji.
Riła - długa droga przed nami
:) jak okiem sięgnąć zieleń i błękit
Pirin - trochę inaczej, bardziej sikaliście, biało, cicho i pięknie
taras przed naszym "kurnikiem"
czas na leniuchowanie
Tak było. Nie chciałam pisać zbyt wiele, żeby nikogo nie zanudzić. A wspomnienia opisane czy nie, kiedy tylko je przywołam rozgrzewają mnie od środka.
Może nie było tak ciężko i dziko jak rok temu, ale i tak jestem zachwycona. ZACHWYCONA! :D